Forum Klan FortunaeFilii
Los nam sprzyja!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

opowiadanko

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Klan FortunaeFilii Strona Główna -> Wspomnienia / Off-Topic
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Angon




Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Skądinąd

PostWysłany: Śro 18:49, 04 Paź 2006    Temat postu: opowiadanko

1

Craig jeszcze raz spojrzał na podłogę. Wyrysowany na niej czerwoną farbę pentagram fosforyzował lekko od energii, która się w nim gromadziła. W każdym końcu gwiazdy płonęła świeca, czarna, a w środku pentagramu leżał sztylet. Był to piękny sztylet z hartowanego żelaza. Jelec był srebrny a rękojeść z drewna dębu złotego owinięta była skórą bazyliszka. Craig wszedł w pentagram, czując lęk, dumę i podniecenie. Gdy podnosił sztylet z ziemi energia wypełniła go. Stanął dokładnie w środku magicznego symbolu oświetlanego przez pięć świec. Chwilę jeszcze się wahał, wiedział, że ceną tego eksperymentu może być śmierć. Lecz jeśli się uda, zyska niemal nieśmiertelność. Potęgę, jaką nie dysponuje nikt na świecie. I nagle to zrobił. Z całej siły wbił sobie sztylet pod żebra. Poczuł dotkliwy ból i osunął się na kolana. Ostatkiem sił wyjął sztylet ze swego ciała. Czuł jak moc z niego ucieka. Spróbował się skupić, lecz jego ciało upadło na ziemię, a dalej była już tylko ciemność.

Ciemność. Otaczała go ze wszystkich stron, przytłaczała go. Nie widział podłoża, na którym stał. Pewnie go tam nawet nie było, lecz on wyczuwał je stopami. Żadne dźwięki nie dobiegały z mroku. Cisza była tak głęboka, że słyszał bicie swego serca.
Witaj Craigu Dunersonie – głos który odezwał się nie wiadomo skąd otaczał go ze wszystkich stron. Brzmiał jak młot uderzający w kowadło, lecz zarazem przywodził na myśl wilki wyjące do księżyca w pełni. Craig wstrząsnął się słysząc go. Głos wzbudzał w nim strach i chęć ucieczki, lecz jednocześnie zatrzymywał go w miejscu, sprawiał, że nie można było przestać go słuchać.
Kim jesteś? – odparł
Nieważne jest dla ciebie to kim jestem, lecz po co tu jestem i po co ty jesteś. Lecz odpowiem na twoje pytanie – rozległ się dźwięk, jakby ktoś w butach podbitych żelazem szedł po kamiennej posadzce. Z ciemności wyłoniła się mroczna postać. Craig nie wierzył w to co widzi. W absolutnej ciemności widział wysoką, smukłą postać ubraną w długi czarny płaszcz, z głową ukrytą pod kapturem. – Jestem tym, czego ludzie się boją – rzekła postać zatrzymując się, a głos otaczał Craiga ze wszystkich stron. – Nadali mi wiele imion: Śmierć, Przeznaczenie, Odwieczny, Los, Kosiarz… to tylko niektóre z nazw, które mi nadali.
Mag zadrżał słysząc to. A więc mój eksperyment się nie powiódł. Przyszedł po mnie. To już koniec, myślał.
A ty… ty jesteś następnym z tych, którzy nadali sobie miano Nekromantów. Jesteś jeszcze jednym człowiekiem, który chce uciec od przeznaczanie… ode mnie. Lecz by tego dokonać, musicie się ze mną zmierzyć. Musicie wygrać. Niewielu z was tego dokonuje.
Ręce Craiga drżały ze zdenerwowania. Myśli pędziły jak szalone, wspomnienia migały przed oczyma, całe lata treningu, całe lata wyrzeczeń. A teraz on. Spotkanie od którego będzie zależała jego przyszłość.
Jeśli ze mną wygrasz, zyskasz to czego chcesz. Zyskasz ucieczkę przed śmiercią. Nie zginiesz od żadnej zwykłej broni, odrodzisz się po śmiertelnych ciosach. Lecz nie musisz tego robić. Dam ci wybór… wybór, który daję każdemu z was, wybór który muszę wam dać.
Jaki wybór? – spytał szeptem Craig, zdziwiony swą odwagą.
Twoje ciało nadal leży w tej komnacie, żyje. Czas w tamtym świecie zatrzymał się dla niego. Możesz tam wrócić. Będziesz wtedy miał parę sekund, by się uratować, nim zemdlejesz, a później zginiesz. Możesz też walczyć ze mną. Innych możliwości nie masz.
Wiedział, że walka to jedyne rozwiązanie. Że musi to zrobić. Zadecydował już dawno temu.
Będę walczył – powiedział nagle głosem tak potężnym, że zadziwił samego siebie.
Śmierć nie odpowiedział. Spojrzał mu tylko w oczy, a mag poczuł jak energia wzbiera w nim, jak kumuluje się. Wzrok Przeznaczenia był silny. Craig jednakże wytrzymał. Miał jednak ochotę by cisnąć w swego przeciwnika kulę ognia. Nie zrobił tego jednak. Coś go powstrzymywało. Czuł jak jakaś obca siła opływa go ze wszystkich stron, jak próbuje wedrzeć się w głąb jego ciała. Czuł, że do jego głowy wdzierają się czyjeś myśli, czuł jak próbuje sparaliżować jego umysł. Mrok ogarniał go ze wszystkich stron, ściskał jego ciało. Jestem silny, myślał Craig, nie pokonasz mnie. Nie pokonał.
Nagle wszystko się skończyło. Postać odwróciła się do niego plecami i ruszyła przed siebie.
Chodź – powiedziała.
Ruszył. Ciemność zmieniła się w jasność, która oślepiała. Otaczała go biel i tylko Śmierć został taki sam.
Wygrałeś ze mną. Nie zaatakowałeś. Wytrzymałeś atak mojej mocy. Zyskasz więc to czego chciałeś. Zwykła broń cię nie zabije. Lecz magia, odpowiednio potężna, tak. To samo się tyczy niektórych broni. Czas także cię może cię zniszczyć.
Przed nimi wyrosły nagle wrota. Ogromne, dębowe okute metalem.
To koniec. Pokonałeś mnie. Lecz pozostaje przed tobą najtrudniejsze, pokonać siebie. Czy jesteś na to gotów?
Jestem.
Przejdź zatem przez te wrota.
Craig kiwnął głową i ruszył przed siebie. Stanął przed wrotami, lecz coś kazało mu się zatrzymać. Zawahał się. Zaczęły go dręczyć wątpliwości. A jeśli to pułapka? A jeśli tam czeka na mnie śmierć? Lecz zdecydował już dawno. Nie mógł teraz zrezygnować. Otworzył wrota i zalał go blask bieli jeszcze intensywniejszej niż ta w której stał dotychczas. Miał ochotę się cofnąć, lecz nie zrobił tego. Zrobił krok w stronę światła. Przeszedł przez próg. Znikając w blasku usłyszał jeszcze odległe wołanie Śmierci
Uważaj na Przeznaczenie…

Otworzył oczy. Wokół płonęły świece ustawione w ramionach pentagramu. Sztylet leżał tuż obok niego. Craig podniósł się na klęczki, a później wstał. Był nieco oszołomiony, i nie wiedział dlaczego. Rozejrzał się po pokoju, spojrzał na siebie, potem na sztylet i zrozumiał wszystko. Żył, a to oznaczało, że eksperyment się udał, że wygrał że śmiercią. Uśmiechnął się do siebie i ruszył do wyjścia.
2

Brodacz wyjrzał ukradkiem za róg. Postać na którą czekali zbliżała się wolnym krokiem. Spojrzał na swego brata Kudłacza i dwóch swoich znajomych: Bełtacza i Pałaża, którzy czekali w trójkę po przeciwnej stronie uliczki. Dał znak by się przygotowali. Sam wyjął sztylet.
Człowiek zbliżał się coraz bardziej. Wiedzieli że ma dużo złota, bo widzieli jak płacił karczmarzowi. Potem śledzili go, przewidzieli którędy będzie szedł dalej i przygotowali zasadzkę. Lubili łatwy łup.
Ich cel wynurzył się zza rogu po drugiej stronie. Pałaż wyskoczył z ukrycia i zdzielił go swą solidną pałą w tył głowy. Reszta bez słowa ruszyła w stronę ciał, które zdążyło osunąć się na ziemię.
Brodacz zatrzymał się jednak niespodziewanie w momencie gdy pozostali odskoczyli od ciała. Zrobili to, ponieważ w tamtym miejscu pojawił się słup oślepiającego fioletowego światła, wewnątrz którego majaczył jakiś cień.
Co do cho… - zaczął, lecz nie zdążył dokończyć.
Rano następnego dnia patrol przechodzący przypadkiem tą uliczką znalazł cztery zmasakrowane ciała. Wszczęto śledztwo, które jednak zamknięto, gdy po trzech tygodniach nie udało się zidentyfikować ciał.

3

Wieża była ogromna. Gładko ociosane kamienie, połączone tak, iż nie dałoby się między nie włożyć paznokcia, tworzyły wysoki walec, zwieńczony o szczytu kamienną koroną, która przykryta była złotą kopuła. Craig wiedział, iż została wzniesiona za pomocą magii. Stał pod nią już od kilku chwil i przyglądał jej się z zaciekawieniem. Wreszcie krzyknął:
Wyjdź tu Aranrodzie, mam sprawę do ciebie!
Jego głos wstrząsnął wieżą, lecz nikt nie odpowiedział. Wokół zaczął zbierać się tłumek złożony z mieszkańców miasteczka oraz z kupców.
Czyżbyś nie usłyszał mej prośby Aranrodzie? Wyjdź skoro cię proszę.
Tym razem dostał odpowiedź.
Czego Chcesz Craigu Dunersonie? – rozległ się głos z wieży.
Wyjdź tu!
Nikt nie odpowiedział. Lecz po chwili na bal konie wierzy pojawił się młody mężczyzna ubrany w szatę wyszytą w skomplikowane wzorki.
Jestem!
Dobrze. Wyzywam cię na pojedynek!
Wiesz dobrze, że nie muszę z tobą walczyć.
Mylisz się. Musisz. Inaczej z twojej wierzy zostaną tylko zgliszcza.
Dobrze więc przyjmuje. Walczmy!
Mówiąc to wzniósł rękę i opuścił ją krzycząc zaklęcie. W maga stojącego na placu przed wierzą pomknęła kula ognia. On nie przejął się tym zbytnio. Wykreślił w powietrzu runiczny znak tarczy, który zapłonął fioletowym płomieniem. Kula uderzyła weń i rozprysła się na miliony małych iskierek, które zgasły w powietrzu lub na ziemi. Nim jednak zdążyły opaść całkowicie i zniknąć wyleciały spośród nich dwa sople magicznej energii.
Oczy Aranroda rozszerzyły się ze zdziwienia. Wiedział, że nie zdąży odbić zaklęć, skoczył więc w górę. Przeleciał nad nimi i wylądował na ziemi gdy te przywaliły w jego wierze, która zmieniła się nagle w kupę gruzu. Ze wściekłością rzucił we wroga wiązkę energii. Przeciwnik wyraźnie się tego nie spodziewał, gdyż zaklęcie przebiło go niczym włócznia. Przeciwnik bez żadnego dźwięku osunął się na ziemię.

Znowu tu jestem, pomyślał Craig.
Znów otaczała go niesamowita biel, a przed nim znajdowały się drzwi. Otworzył je i przestąpił próg. Świat wybuchł przed nim tysiącem błysków i nagle zgasł.

Aranrod spojrzał n martwe ciało po czym obrócił się w kierunku wieży. Cholera, pomyślał, tyle magii w nią wpakowałem. A on rozwalił ją na gruzy jednym zaklęciem. Znów będę musiał męczyć się cały dzień.
Tok jego myśli został jednak nagle przerwany przez zdławione krzyki mieszczan. Obrócił się ze zdenerwowaniem, gotów by wydrzeć się na chłopów i zmusić do roboty. Lecz głos ugrzązł mu w gardle. Wokół skulonego ciała wytworzył się słup światła, dającego tak wielki blask, że słońce było przy nim zaledwie płomykiem świecy. W blasku zaś stała jakaś postać, jakiś cień.
To ty… - wypowiedział Aranrod, a jego głos brzmiał jakby ktoś tarł mu gardło papierem ściernym.
Nikt nie odpowiedział. Blask powoli malał, kumulował się na dłoni postaci, postaci która była Craigiem, postaci, która przed chwilą leżała martwa na ziemi, skulona w pozycji płodowej. Teraz stał wyprostowana, dumna potężna, na ugiętych lekko kolanach. Dłoń, na której skumulował się cały blask zacisnęła się w pięść. Cofnęła się do tyłu, a potem nagle wystrzeliła do przody otwierając się wnętrzem w jego stronę.
Aranrod próbował się bronić, mimo iż wiedział, że nie da rady. Rzucił najsilniejsze zaklęcia obronne jakie znał. Żadne nie wystarczyło, moc wszystkich była tylko muchą wobec smoka jakim była energia ataku. Wiedział, że dla niego to już koniec. Wiedział dlaczego. To wszystko przez te lata spędzone w akademii, podczas których on i jego koledzy o większej mocy dokuczali słabszym kolegą i naśmiewali się z nich. Jednym z tych słabszych był Craig…
Energia uderzyła w niego z niesamowitą siłą. Rzuciła nim wprost w gruzy pozostałe po jego wieży. Gdyby żył, nie przeżyłby zderzenia z kawałkiem stojącej ściany. Lecz zginął wcześniej. Energia zmiażdżyła mu klatkę piersiową i serce. Połamane żebra przebiły płuca, a wszystkie żyły i tętnice zostały rozerwane pod wpływem zbyt gwałtownego zetknięcia z tak wielką mocą.
Zderzenie ze ścianą, która po spotkaniu z martwym Aranrodem także zmieniła się w gruzy, spowodowało jeszcze złamanie kręgosłupa i rozcięcie skóry w kilkunastu miejscach. Krew ciekła szybko tworząc coraz większą kałużę wokół ciała wśród ruin.
Craig obrócił się i ruszył w stronę swego konia nie poświęcając martwemu nawet spojrzenia. Tłum rozsuwał się przed nim ze strachu i nienawiści. Chcieli go zabić…lecz wiedzieli że nie dadzą rady. I on też o tym wiedział. Nie chciał ich zabijać…
Jednak ktoś nie wytrzymał, puściły mu nerwy. Kamień ugodził maga w kark. Nekromanta osunął się na kolana. Następny kamień ugodził go w tył głowy, pogruchotał czaszkę, a potem ruszyła lawina.. Nie chciał zabijać mieszczan ani kupców. Inne kamienie poczęły trafiać go w plecy, ramiona i głowę. Naprawdę nie chciał ich zabijać.

Dwie godziny samotny jeździec odjeżdżał gościńcem w kierunku Syrionu, a za nim były tylko ruiny i zgliszcza. I trupy. Nikt nie przeżył.

4

Jechał gościńcem spokojnie bez pośpiechu. Nie musiał się śpieszyć. Miał dla siebie niemal całą wieczność. Nie spodziewał się żadnych kłopotów ani spotkań na drodze, więc był zdziwiony, podjechał do niego wysoki mężczyzna w średnim wieku, dosiadający czarnego rumaka. Jeździec był ubrany na czarno a u pasa miał przypięty miecz.
Witaj przyjacielu – rzekł.
Witaj – mruknął Craig. Nie miał ochoty na rozmowę.
Gdzie że zmierzasz? A co ja się pytam, jedziesz w tą samą stronę co i ja więc niewątpliwie do Syrionu. Powiedz mi zatem, czy nie widziałeś jakiego jeźdźca na szlaku?
Nie. Tylko ciebie
No cóż, trudno. Mniemam, iż nie będziesz miał nic przeciwko temu, że przyłączę się do ciebię.
Nie będę miał.
A więc dobrze. Nazywają mnie Manderem Szybkim, a ciebie przyjacielu?
Craig Dunerson
Słowa te wywarły wrażenie na jeźdźcu. Jego twarz przestała się uśmiechać, nabrała wyrazu powagi i zdecydowania.
A więc – wycedził przybysz – będę musiał cię zabić. Ścigam cię już od kilku dni. Jesteś winien spaleniu jednej wsi i śmierci wielu ludzi.
Tak.
A więc zsiadaj.
Mag nie miał wyboru. Zsiadł. Niestety, pomyślał, będę musiał go zabić.
Stanęli naprzeciw siebie, a Mander dobył miecza. W słońcu błysnęły runy wykute na rękojeści. „Maranwe” głosił napis. Przeznaczenie, pomyślał Craig, miła nazwa dla miecza.
Wojownik ruszył w jego stronę. Mag uśmiechnął się i wzniósł rękę do góry. Gdy ją opuścił w kierunku przeciwnika poszybowała wiązka energii. Ten zwinnie uniknął jej, a następną odbił mieczem w stronę jej twórcy. Zdziwiony nekromanta odskoczył i przygotował ognistą kulę. Nie zdążył jej rzucić. Zobaczył wzniesioną nad nim błyszczącą klingę, i napis na niej wyryty. I wtedy przemknęły mu przez głowę słowa: „Uważaj na przeznaczenie…”. I zdążył jeszcze krzyknąć jedno słowo:
Nieeeeee…

5

Znów mrok, znów strach i zdezorientowanie. I znów czarna postać na czarnym tle.
Wiedziałem, że wrócisz. Wszyscy wracają. A ja wszystkich przyjmuję. Ostrzegałem cię przed nim, przed Przeznaczeniem. Nie posłuchałeś. Ale to dobrze.
Śmierć przyglądał mu się przez chwilę, po czym kontynuował:
Gdy byłeś tu po raz pierwszy, wyglądałeś na mądrzejszego, na takiego, któremu można powierzyć taką moc. Lecz pomyliłem się. Użyłeś jej do złych celów, do zemsty. I Przeznaczenie, któremu przeszkadzałeś po prostu cię usunęło.
Ty jesteś przeznaczeniem – warknął Craig – Sam to mówiłeś! Mogę z tobą walczyć, pokonam cię.
Nie. Źle mnie wtedy zrozumiałeś. Ludzie nazywają mnie przeznaczeniem, lecz ja nim nie jestem. On jest przeznaczeniem. Wy go stworzyliście, i on wami włada. A po jego ciosie nie ma odwrotu. Jest tylko śmierć. Jestem tylko ja.
Nekromanta poczuł na sobie potężny wzrok. Próbował walczyć, tak jak ostatnio. Skoro wygrał raz wygra po raz drugi. Moc znów opływała go ze wszech stron. Lecz tym razem paraliżowała go, niszczyła umysł.
A później mroczna postać się odwróciła i podniosła rękę. I wszystko rozpłynęło się, zgasło. Znikł Śmierć, znikł nawet mrok. To dziwne, wcześniej widział czerń, a teraz już jej nie widział. Nie widział już nic. Z oddali dobiegły go jeszcze sowa:
- Magia jest jak woda, gdy wyparuje zawsze powróci. Życie zaś jest jak płomień, póki się żarzy można je rozpalić mocniej, lecz jak zgaśnie to jest już koniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paili




Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 22:08, 04 Paź 2006    Temat postu:

Angonie pytanko malutkie wrzucasz to opowiadanie tu żeby się powchwalić i ku naszej radości żebyśmy przeczytali czy negatywne komentarze z bezlitosnym wymądrzaniem się też są mile widziane?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angon




Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Skądinąd

PostWysłany: Śro 22:56, 04 Paź 2006    Temat postu:

A inni cos wkleili, to i ja postanowilem cos wkleic. A niejako przedstawia czesc mego podejscia do nekromancji. Jak ktos chce czytac, to niech czyta, nie chce nie musi. Chce skomentowac, chetnie poslucham, nie chce komentowac nie bede zmuszal. Ot, zeby moc sie jednorazowo czyms zajac w wypadku jakby serwer padl Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paili




Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 18:15, 05 Paź 2006    Temat postu:

Czyli róbta co chceta.
Od razu zaznaczam, że jestem literackim malkontentem, który w Internecie przeczytał stosy opowiadań, co zdołało go potwornie przewrażliwić i uczulić na kilka spraw.
Masz kilka usterek językowych typu literówki, błędy ortograficzne (twardo wierza a nie wieża) i interpunkcyjne, ale to jako się rzekło tylko usterki, który można naprawić szybciutko. Niepokoi mnie co innego powtórzenia i nieumiejętność zbudowania jakiegoś bardziej plastycznego opisu. Angonie ile mamy zmysłów? A do ilu się ograniczasz? Zazwyczaj do tego co najbardziej oczywiste do wzroku, co jak wygląda, ewentualnie słuchu, to potwornie zubaża i sprawia, że opis (także opis akcji) jest bezbarwny i monotonny. Najgorszym fragmentem (co niedopuszczalne!) jest chyba początek tam chyba najwięcej jest powtórzeń a przy okazji scena jest strasznie tendencyjna, ja rozumiem wpisujesz się w pewien kanon, ale jeśli już ryzykujesz idąc po dość typowych czynnościach i symbolach (świece, pentargram, sztylet, ciemność, przeznaczenie, śmierć etc) to spróbuj to opisać w sposób nietypowy najlepiej w dodatku przemyślany. Ubarwić, urozmaić w formie albo treści. (formie np.- same równoleżniki zdania, ciąg myśli etc; treści np.- wprowadzenie nieoczekiwanego narratora, opisywanie poprzez schemat porównawczy cokolwiek!).
Ponieważ całe opowiadanie należy do gatunku Mhroknessu to rozumiem, że ciemność, przeznaczenie, śmierć i facet w czarnym kapturze są nieodzowni, no i nawet jest czarny rumak!
Są takie zdania, w których bezradność autora aż wyje ‘Craig jednakże wytrzymał. Miał jednak ochotę by cisnąć w swego przeciwnika kulę ognia. Nie zrobił tego jednak.’ Enigmatyczność tego fragmentu rozkłada dziady na łopatki. Wygląda to tak jakbyś sam nie wiedział, co chcesz napisać i w dodatku nie przeczytał całości ani razu w ostatecznej formie, to jest bezradne miotanie się. (na dowód, że drugi raz to czytane nie było, albo było ale niezbyt uważnie : ‘Dwie godziny samotny jeździec odjeżdżał gościńcem w kierunku Syrionu,’)
Popisowy jest też dialog gł. Boh. Z rycerzem, niesamowicie wydumany, płaski i zupełnie irracjonalny z punktu widzenia mimezis.
Reasumując jak dla mnie powinieneś zdecydowanie więcej czasu poświęcać na czytanie tego co piszesz i próbę wyjścia z utartych konwencji, bo na razie to jest stu procentowo pisane intuicyjnie, bez przemyślenia jak treść dobrze mogłaby korespondować z formą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angon




Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Skądinąd

PostWysłany: Czw 18:41, 05 Paź 2006    Temat postu:

Wezme pod uwage :> SmileRazz Moze kiedys znajde wystarczajaco silnej woli, zeby wziasc sie za stare opowiadania. Takie jak to... albo chociaz tyle silnej woli, zeby napisac jakies nowe. Nie jest zbyt dobre, ale czego mozna spodziewac sie po tworczosci pietnasto (13 stycznia 2003, 07:25:52) no ale zaczynam sie tlumaczyc... jakos tak glupio mi sie zrobilo jak mi Paili bledy pokazalas Razz Dzieki za uwage.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thordan




Dołączył: 15 Sie 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:40, 07 Paź 2006    Temat postu:

Skoro temat opowiadanka...

Potrzebuje dwuch nieopublikowanych opowiadan Smile
Prosba moze dziwna, ale powazna, te opowiadania potrzebuje dokladnie na jakies tydzien dwa, pozniej moga byc umieszczone/ponownie umieszczone gdzies tam na necie Smile

Ktos ma?? Smile

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paili




Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 11:38, 08 Paź 2006    Temat postu:

Jejku jejku tak z ciekawości a po co Ci one? Jakiś spisek? to dla FBI? CIA? KGB?

Przyznaj się jestreś z układu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thordan




Dołączył: 15 Sie 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:12, 08 Paź 2006    Temat postu:

Ano jestem z jednego ukladu...
Nie mowilem wam ale...

Co noc staram sie opanowac swiat! Pomaga mi jeno Pinki a on ciezki ma umysl wiec i w opowiadaniach jakich natchnienia szukam! Ot i dlatego maja byc nieopublikowane coby nikt nie wiedzial co zamierzam!

Ale juz nieaktualne Smile znalazlem ofiarodawce Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Klan FortunaeFilii Strona Główna -> Wspomnienia / Off-Topic Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin