Forum Klan FortunaeFilii
Los nam sprzyja!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Errdon

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Klan FortunaeFilii Strona Główna -> Wspomnienia / Członkowie Bractwa FortunaeFilii
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Errdon




Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:14, 01 Lut 2007    Temat postu: Errdon

Imię: Errdon

Nazwisko:Al'Doth

Rasa: Mroczny Elf

Wiek: 26 lat (nie licząc pierwszego życia)

Płeć: Mężczyzna

Kolor włosów: Blondyn

Kolor oczu: ciemna zieleń

Budowa: Szczupły

Wzrost: 186 cm

Miejsce pochodzenia: zrodzony z kaprysu Shillen w świątyni.

Rodzina: Żona Shevra, wkrótce – jeśli się kapłanka nie myli – córka Gaya. Z rodziną z czasów bycia jasnym elfem nie chce mieć nic wspólnego i nie zna ich losów. Przybranego ojca Shevry – krasnoluda Katiba - zaakceptował również jako swojego.

Cechy szczególne: Długa, potrójna blizna ciągnąca się od piersi do nerki po prawej stronie ciała.

Charakter: mrukliwy, cichy, rzadko się wypowiadający, łatwo wpadający w złość, chociaż przyznaje że Shevra mocno złagodziła mu charakter. Minęły czasy gdy za krzywe spojrzenie posyłał kule energii. Całą swoją uwagę skupia na swojej małżonce, gdy jej nie ma raczej trzyma się z boku. Przywiązany do szlacheckiej przeszłości chodź za szlachcica się nie uważa.

Przydomek: Cichy

Przyjaciele: Shevra, poza nią kilka osób uważa go za swojego przyjaciela, nie wiadomo czy z obojętności czy kaprysu nie wyprowadza ich z błędu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Errdon dnia Nie 20:49, 08 Kwi 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Errdon




Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:36, 08 Lut 2007    Temat postu:

No i doczekaliśmy się, 7 dnia drugiego miesiąca urodziła się Gaya, Shevry i moja córeczka. Zdrowa, piękna z silnymi płucami i donośnym głosem.
Najserdeczniejsze podziękowania dla Amys, która odebrała poród.
- Stałaś się bardzo bliska mojej rodzinie Amys, dziękujemy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amys




Dołączył: 26 Paź 2006
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pustynia

PostWysłany: Pią 8:01, 09 Lut 2007    Temat postu:

Usmiechnela sie nader skromnie jak na jej mozliwosci. "Zeby jeszcze tak nie panikowal" - mruknela pod nosem, zachowujac jednakze pogodny wyraz twarzy. Tym niemniej sklonila glowe i musnela opuszkami palcow swe usta, przykladajac otwarta dlon do serca w gescie oznaczajacym... ach, kto tam wie tych dzikusow. Po czym zajela sie polerowaniem luku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Errdon




Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:26, 25 Mar 2007    Temat postu:

Powrót do przeszłości I

Errdon wisiał przypięty łańcuchami do ściany, jego boki były spalone ogniem, palce rąk połamane i spuchnięte, cały był siny i obolały, brudny i śmierdzący, jeden z katów stał właśnie przednim i z lubością okładał go pięściami, tak dla rozrywki miażdżył mu nerki.
BUM – jęk.
BUM – jęk…
BUM – jęk……
- Dobra – mruknął leniwie ktoś w koncie – starczy, przyprowadźcie ją.
Errdon podniósł zmęczone oczy popatrzył z nienawiścią na tego co mówi. Ubrany w bogatą tkaninę szlachcic, dobrze zbudowany, wysoki, po czterdziestce. W znudzeniu przyglądał się swoim paznokciom gdy jego ludzie wybiegli z sali tortur. Po kilku minutach strażnicy wciągnęli do sali elfkę.
Errdonowi serce ścisnął bul
- Siostrzyczko – wymamrotał.
Ellineaer nie odpowiedziała, od tygodnia była nagminnie bita i gwałcona. Była cała poobijana, niegdyś piękne srebrne włosy teraz pozlepiane i zniszczone, zielone płonące wewnętrznym ogniem oczy, teraz były wyblakłe i puste.
Bogato ubrano szlachcic podszedł do Errdona.
- Dzisiaj znowu dostaniesz pokaz – wywarczał mu do ucha – zobaczysz jak tą Twoją sukę rżną moi ludzie. Ale już mi się to znudziło muszę Ci powiedzieć. Dzisiaj ostatni raz się z nią zabawią. Potem ją wywiozą i zatłuką, z Tobą jeszcze się pobawię.
- Gottwert – wysapał Err – Ty skurwysynie, ucieknę stąd i Cię zabiję, przysięgam.
- O taak taak – machnął niedbale ręką jego rozmówca –już to widzę jak mnie zabijasz. Dałeś się złapać – Ty i twoja siostrzyczka jak para gówniany, amatorów. – mówiąc to podszedł do przytrzymywanej dziewczyny – teraz zapłacicie za zabicie mi syna. Brać ją.
Errdon zawył na jego oczach dwóch mężczyzn zsunęło spodnie i zaczęli pocierać swoje przyrodzenia, gdy byli w pełni gotowości jeden wszedł w jego siostrę od tyłu, drugi od przodu. Err patrzył jak jego siostra jest brutalnie gwałcona, patrzył jak spokojnie przyjmuje swój los, jak obojętnie spogląda w pustkę, nie reaguje, nie broni się nie walczy. Jak czeka na koniec po którym nastąpi brutalne bicie do nieprzytomności i odwleczenie jej do celi. Zaczął wyć, coraz głośniej i coraz bardziej się szarpać. W końcu zniecierpliwiony hrabia machnął w jego stronę ręką. W tym momencie podszedł do niego jeden z sług i z rozmachem trzasnął go pałką w potylice.

Obudził się zlany potem. Usiadł rozglądając się płochliwie. Rozejrzał się niespokojnie. Był w swoim łóżku, w swoim domu w lesie niedaleko Floran. Popatrzył płochliwie na śpiącą obok Shevrę. Ta zamruczała przez sen i zaczęła szukać jego ciepła. Położył się i ją objął, wsunęła głowę na jego pierś słodko mrucząc przez sen. Zaczął pieszczotliwie głaskać ją po karku, słuchał jej oddechu który tak uspokajał, tak koił.

To wszystko przez to spotkanie, przez nie wróciły sny, wspomnienia, tęsknota. Dwa dni temu, po co ja siedziałem w Giran, po co na nią wpadłem.
Seducia.
Partnerka mojej siostry, jej wielka miłość i wielka przygoda
Jakże mi bliska, jak miło było ją spotkać, jak dobrze się rozmawiało, jak cudownie się rozumieliśmy. Jak koszmarnie wróciły wspomnienia.
- To było tak dawno – szepnął do siebie.
Zamilknął słuchając oddechu żony, pieścił delikatnie jej plecy i kark. Starał się – wsłuchany w jej oddech zasnąć, ale nie mógł.
- Muszę się z kilkoma osobami spotkać, muszę pogrzebać w swojej przeszłości – postanowił w myślach, objął mocniej Shevr czekając na sen.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Errdon dnia Śro 17:42, 28 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
thorid




Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Underground

PostWysłany: Pon 10:26, 26 Mar 2007    Temat postu:

Rozumiem ze polujemy na Gottwerta ?<zaciera rece>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Errdon




Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:41, 28 Mar 2007    Temat postu:

Powrót do przeszłości II

Errdon powoli zagłębiał się w najgorsze dzielnice Aden, w świat przestępców i dziwek, morderstw, haraczy i porwań. W miejsce w które żaden poczciwy obywatel się nie zapuszczał. Errdon się zapuścił. Po kilkunastu minutach drogi doszedł na miejsce, szedł pewnym, szybkim krokiem, widać było że okolica nie jest mu obca. Otworzył drzwi do karczmy i aż się skrzywił gdy w twarz uderzyła go fala stęchłego potu, taniego piwa i bogowie tylko wiedzą czego jeszcze. Nie zwrócił uwagi na wyzywające spojrzenia bywalców, delikatnie, ale stanowczo odsunął od siebie dziwkę która zaczęła się do niego przymilać, kręcąc głową z uśmiechem wyjął jej z dłoni mieszek który właśnie mu wysunęła z kieszeni. Usiadł przy jednym ze stolików, tłusty karczmarz podszedł do niego.
- Tu się nie siedzi, tu się zamawia.
Errdon spojrzał na niego.
- No to zamawiam piwo – podał karczmarzowi kilka miedziaków. Karczmarz burcząc coś pod nosem o nieludziach odszedł za bar.
Errdon czekał. Czekał na starego znajomka, a raczej znajomka ze swojego jasnego życia: Mardrgina Matfardergsona. Err uśmiechnął się do siebie, przynajmniej takie nazwisko miał teraz, nie widział go od 15 lat, niedługo po ostatnim spotkaniu poniósł wraz z siostrą śmierć. Zawsze podziwiał Marda za umiejętność wymyślania niewymawialnych nazwisk i imion, nawiązanie z nim kontaktu było ciężkie. Mard znikał i pojawiał się w różnych miejscach Aden, ale Err miał pieniądze, wiedział jak rozmawiać i z kim, w końcu go namierzył i umówił się.
Mardrgin był człowiekiem od wszystkiego: dowiedział się wszystko, załatwił wszystko, przemycił wszystko, z nim się szło rozmawiać gdy trzeba było zdobyć informacje, kogoś namierzyć lub chciało się coś zdobyć czego zdobyć nie wolno było lub się nie dało. Mard zawsze dał radę.
Mard był sceptyczny, gdy usłyszał kim jest Err nie uwierzył mu ale ciekawość przezwyciężyła, zgodził się na spotkanie. Po kilkunastu minutach wszedł do karczmy. Err pił podanego mu cienkusza lekko się krzywiąc. Kiwnął dłonią do nowo przybyłego.
- Postarzałeś się – spojrzał w oczy mężczyźnie który się skrzywił.
- Nie wiem po co tu przyszedłem, cholernie mnie wkurza jak ktoś się podaje za Erra, lubiłem tego skurczybyka i nie pozwolę szkalować jego imię.
Err parsknął śmiechem – nie rozśmieszaj mnie, miałem tak zeskalane imię że bardziej się nie dało, siadaj. – Marrdgrinowi zadrżała żuchwa.
- Denerwujesz się tak jak wtedy co musiałeś mi zafundować noc w przybytku u Mamy Eleny – Err popatrzył w oczy swojemu rozmówcy, temu nawet powieka nie zadrżała.
- Mogłeś to usłyszeć od kogoś, nie wieże że jesteś Errdonem, on był jasnym elfem.
- Owszem byłem i tłumaczyłem Ci czemu teraz jestem mrocznym, Pyzatym tylko ja i Ty wiemy że przegrałeś zakład bo uwziąłeś się że nasikasz po pijaku na głowę kapłana z podestu dla chóru. Dodam że byliśmy wtedy po trzech flaszkach taniej krasnoludzkiej wódki.
- Wygrał bym ten zakład – mruknął coraz bardziej zdziwiony Mard.
Err pokręcił z rozbawieniem głową – Nie, w ostatniej chwili Cię złapałem – parsknął śmiechem – bo byś wylądował na ołtarzu z – wiadomo czym – na wierzchu – zarechotał Err
- Cholera – wymamrotał mężczyzna – Err? Nie możliwe
- Możliwe brachu, możliwe, obiecałem Ci wtedy że nikomu tego nie powiem, dobrze wiesz ze nie powiedziałem bo jak by się rozniosło to cała dzielnica by się z Ciebie śmiała, a kapłani pewnie by Ci jaja chcieli urwać. – Mard pokiwał głową.
- Chyba Ci wieżę, ale nie do końca.
W tym momencie podszedł karczmarz
- Co podać?
Mard już miał powiedzieć piwo ale w tym momencie Errdon zerwał się, rzucił plecami na stół karczmarza.
- Otwórz mordę – wywarzał do niego z bliska.
- C… coo?
- Otwórz ryj powiedziałem – mówiąc to przyłożył karczmarzowi nóż do gardła. Karczmarz otworzył usta a Err przechylił kufel i zaczął wlewać jego zawartość.
- Pij tłusta świnio piiiij – karczmarz plując i krztusząc się wyżłopał piwo z kufla Erra.
- A teraz posłuchaj, jeszcze raz mi przyniesiesz takie rozcieńczone siki to następny kufel wleje Ci prosto do gardła – mówiąc to nacisnął nożem na krtań nacinając lekko skórę.
- Rozumiesz?
- T…taaaak Panie – karczmarz nawet nie drgnął bojąc się o gardło.
- Spier#%#aj – karczmarz się zerwał i ścierając z czoła pot pobiegł na zaplecze.
Mard się uśmiechnął. - Co u Ciebie stary przyjacielu.
- Chcę dopaść Gottwerta i jego rodzinę, cały ten pieprzony ród.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Errdon




Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:21, 31 Mar 2007    Temat postu:

Powrót do przeszłości III

Przesiedli się do pomieszczenia gdzie nikt nie miał jak ich podsłuchać.
Mard parsknął śmiechem – Zabić? Gottwerda? Nie czekaj, czekaj, czekaj, zabić cały jego ród?
Errdon pokiwał głową.
- Głupku wiesz ze ta rodzina liczy ponad sto głów, a liczę tylko główną gałąź nie liczę pokrewnych dynastii, to będą setki osób.
- Mówię o Gottwerdzie i jego synach.
- To liczba spada do – zamyślił się – siedmiu osób. Chyba że młody Arioror też, dzieci też będziesz zabijał hm?
- Z tego co wiem ten gówniarz ma szesnaście lat, to już nie dziecko
- Aha, no to osiem nie stać Cię i tak, wynajęcie zabójcy który by to zrobił kosztowało by o wiele więcej niż Twój domek na wsi i kamienica w Heine.
- Sporo o mnie wiesz, ale sam ich będę wybijał, poza tym obracam sporą gotówką, mam pieniądze.
- Wiem, sprawdziłem Cię, to i tak nie wystarczy.
- Nie chcę najmować zabójców, sam się tym zajmę, od Ciebie kupie informacje.
Mard popatrzył z powagą - Ty mówisz poważnie.
- Bardzo poważnie.
Mard podrapał się po głowie - jak chcesz, to Twoje życie.
W tym momencie do stołu podszedł karczmarz z dwoma kuflami zimnego piwa, tak zimnego że na kuflach odkładał się szron.
- To najlepsze co mam Panie, na koszt firmy.
Errdon skinął głową w milczeniu, karczmarz się oddalił, Mard parsknął śmiechem.
- Nawet nie sądziłem że ta sknera ma takie piwo – pociągnął spory łyk ze smakiem, Err napił się bez emocji.
- No dobra oto pierwsza rada musisz się wyprowadzić z domu.

****************************************
Err powoli skończył się pakować, wziął trochę ubrań, sporo gotówki i broń. Rozejrzał się po mieszkaniu.

****************************************
- Zerwać jakikolwiek kontakt z rodziną.

****************************************
Err musnął dłonią kołyskę, Gayi w niej nie było, Shevr wzięła dziecko i gdzieś poszła, nie zdąży się pożegnać z małą, przytulić jej – pomyślał ze smutkiem. Rozejrzał się po jej pokoju, dotknął dłonią zabawek, lalek, powąchał z uśmiechem równiutko ułożone na półce ubranka, wyszedł z jej pokoju.

****************************************
- Twoja żona wie co zamierzasz?
- Wie.
- Idiota, i rozmawia z Tobą?
- Hmm tak średnio.
- Nie dziwie się, a masz do czego wracać?
- Mam taką nadzieję – powiedział ponuro Err.
- Pozbądź się obrączki, jak masz jakieś pukle włosów, jej rycinę czy zużyte majtki – Err spojrzał groźnie – to też się maż pozbyć.

****************************************
Errdon wszedł do salonu, spojrzał na leżącą obrączkę na stole, pomacał palec nie przyzwyczajony do jej braku, rozejrzał się jeszcze po salonie, poklepał po głowie łaszczącego się kuguara.
- Niedługo wrócę kocie, niedługo wrócę, pilnuj mojej rodziny.
Kot nie rozumiejąc łasił się dalej wyczuwając smutek w głosie pana.
- Pilnuj – Err wziął rzeczy i bron, ruszył w stronę salonu, kot pobiegł za nim.
- Nie Sam, zostajesz – Errdon zamknął kotu drzwi przed nosem.

****************************************

- Zmiana nazwiska, imienia, sposobu wysławiania się, nawyków, fryzury.

****************************************

Errdon wszedł do jednego z domostw w Giran
- Chciałem wynająć pokój
Stara kobieta popatrzyła na niego wnikliwie
- Nazwisko?
- czy to ważne?
- Musze coś wpisać do zeszytu
- Norrde Martwar
- Trzy adeny za noc.
Errdon wyjął lewą ręką pieniądze, podał pieniądze.

****************************************

- Zdobędę informację na temat poszczególnych ofiar, mam ludzi w tym rodzie, zresztą nie tylko w tym. Będę Cię na bieżąco informował co gdzie i jak.
- Chcesz zaliczkę?
- Nie, Err? To będzie droga przysługa, zrobię ją po kosztach ale moi ludzie sporo sobie zażyczą za te informacje, zwłaszcza jak poszczególni z rodu zaczną znikać, może zrobić się niebezpiecznie, nie boisz się o rodzinę?
- Boje.
- Odstąp
- Nie.
- Szkoda tracić wszystko co masz, poważnie mówię, Gottward to nie byle pion, to jedna z największych rodzin, będą szukać, będą się mścić.
- Nie będą mieć na kim, tylko my dwaj wiemy o tej sprawie, ja przez okres aż załatwię sprawę nie utrzymuję z nikim kontaktu, Ty przecież wiem że nikomu o tym nie opowiesz. Nie dowiedzą się.
- No – Morrd podrapał się po szczecinie na brodzie – jeśli rzeczywiście nikomu się nie zwierzysz, jeśli twoja żonka nie wypłacze się komuś co jej mąż idiota chce zrobić, to może się uda - znaczy uda - może nikt nie zabije Ci rodziny, bo Ty bratku – Morrd spojrzał w oczy Errowi – jakoś wątpię byś doczekał się wnuków.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Errdon dnia Nie 1:31, 01 Kwi 2007, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jahith




Dołączył: 18 Paź 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pod ziemi

PostWysłany: Sob 20:49, 31 Mar 2007    Temat postu:

Masz mój szacunek i najgłębsze wyrazy podziwu za to w ogóle chce ci się to pisać. Ja sam myślałem nad projektem pisania historii Jaha (mały epizod z dzieciństwa i akademii sztuk magicznych, a potem jego przygody z życia młodzieńczego, następnie dorosłego, ot taki przekrój jego życia w świecie Aden) ale moje życie brutalnie wyperswadowało mi te słowa „NIE CHCE CI SIE TEGO ROBIĆ!!! POPROSTU NIE MASZ NA TO OCHOTY!!!!”

ps. Jeszcze raz wyrazy podziwu<uderza się pięścią kilka razy w klatkę piersiową na wysokości serca>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Errdon




Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:12, 01 Kwi 2007    Temat postu:

Jahith: dziękuję za słowa uznania, zastanawiałem się czy to ktoś w ogóle czyta, miło mi ale:


Powrót do przeszłości IV

Errdon obudził się i rozglądnął płochliwie, gdy zorientował się gdzie jest odetchnął spoglądając w sufit. Wsunął dłonie pod kark i leżał zastanawiając się nad przemyśleniami z praktycznie bezsennej nocy. Po kilkunastu minutach wstał, obmył się w balii, wziął z półki suszoną kiełbasę i odkroił pajdę chleba, zaczął jeść beznamiętnie patrząc się w puste krzesło po drugiej stronie stołu. Po kilku minutach usłyszał pukanie, wstał od stołu z westchnieniem. Zajrzał przez wziernik i otworzył drzwi.
- Cześć Mord.
- Aktualnie Fargerg Poritkonstoligarton, zmieniłem imię.
- Tamtego się ledwo co nauczyłem a Ty masz już nowe? Dłuższe?
- Taka praca.
Fargerg Poritkonstoligarton wszedł do mieszkania, ominął Erra i siadł za stołem
- Mam dla Ciebie kilka informacji – powiedział wesoło dobierając się do śniadania Erra, ten się tym nie przejął zbytnio i tak nie miał apetytu. – za sześć dni będziesz miał okazje dorwać synalka hrabiego niejakiego Far…
- Rezygnuje – wtrącił Err.
- Co?
Errdon usiadł za stołem, westchnął ciężko.
- Miałem trochę czasu w nocy na przemyślenia i zdecydowałem zrezygnować.
- Dlaczego?
- Zemsta… Mord.. Em Farg… sprawa z Gottwertem jest z przed piętnastu lat. Może, jakimś cudem uda mi się pomścić siostrę, ale nie będę miał poza tą zemstą nic – Errdon spojrzał w oczy przyjaciela który tylko się uśmiechał.- nie będę miał nic, nie będę miał po co wracać do domu. Mord.
- Fargerg.
- Nooo Fargerg … ja spędziłem pierwszy raz w życiu noc poza domem, może to zabrzmi żałośnie ale to było straszne, nie warto ciągnąć tej spawy, moja siostra była ważna, ale ona już nie żyje, teraz jest ktoś inny, córka i żona które czekają. Nawet nie chcę wiedzieć co Shevr przeżyła tej nocy, mam tylko nadzieję że mi wybaczy. –Errdon wstał i zaczął się pakować. – wracam do domu, powiedz ile mam Ci zapłacić za Twój wkład.
- Nic, informacje które zdobyłem nie zostaną wykorzystane więc informatorzy się nie zdyskredytowali, poniesione koszty uznaj za mój wkład w … - Farg parsknął śmiechem – leczenie Twojej głupoty.
- Dzięki przyjacielu.
- No – Farg wstał od stołu i ruszył w stronę drzwi – odezwij się kiedyś.
- Na pewno – Errdon uścisnął mocno podaną rękę.
Gdy Fargerg wyszedł, Err skończył się pakować, po kilku godzinach stanął przed swoim domem, wciągnął mocno powietrze do płuc naciskając na klamkę.

Bardzo przepraszam wszystkich zainteresowanych lekturą za zmianę koncepcji, zdecydowałem po pewnej rozmowie astralnej i kilku przemyśleniach zrezygnować z ciągnięcia tej historii, obawiam się że cena byłą by zbyt wysoka.
Jednakże, mam nadzieje że przynajmniej część z was doszuka się puenty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Errdon




Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:36, 01 Kwi 2007    Temat postu:

Sen I


Errdon obudził się z wielkim przeświadczeniem że coś jest nie tak. Spojrzał na śpiącą Shevr, wysunął się cicho z łóżka i wyszedł z sypialni, wszedł do pokoju córki która spała spokojnie, w przedpokoju zobaczył dwa zielono – seledynowe ogniki.
- Samshaat? – powiedział cicho, kuguar siedząc na przedpokoju patrzył w niego wnikliwie, nagle się podniósł i bezgłośnie wszedł do kuchni, Err zdziwiony lekko poszedł za nim, zdziwił się jeszcze bardziej gdy zobaczył wydobywającą się z kuchni błękitną poświatę, zajrzał ostrożnie i zadrżał zaskoczony.
- Witaj braciszku – powiedziała wesoło siedząca na krześle przed stołem elfka. – przyszłam pogadać – dodała, poczym przesunęła z oka niesforny lok. – dawno się nie widzieliśmy, siadaj – poklepała uśmiechając się figlarnie stół i wskazała ręką krzesło po jego drugiej stronie.
Errdon z miną bezgranicznego zdziwienia wszedł powoli do kuchni, spojrzał na Sama który kręcił się wokół elfki, otarł o jej udo poczym gdy ta zaczęła go drapać za uchem wsunął jej na kolana swoją wielką głowę.
- Tylko mi nie mów że przeżyłaś tamtą walkę z czarownicą.
Elfka się zaśmiała – nie braciszku, ja nie żyję, siadaj – mruknęła odrobinę figlarnie, odrobinę zniecierpliwiona. Errdon usiadł i dotknął jej dłoni leżącej na stole.
- I jak było? – spytała wesoło.
- Jesteś zimna.
- Mhm, przyszłam Ci opowiedzieć co by było gdybyś wczoraj nie wrócił do żony, a swoją drogą pogratulować gustu braciszku – Elli puściła do niego oczko.
- Dzięki – powiedział niepewnie.- jak to co by było jak bym nie wrócił?
- Słuchaj, było by tak:

Errdon obudził się i rozglądnął płochliwie, gdy zorientował się gdzie jest odetchnął spoglądając w sufit. Wsunął dłonie pod kark i leżał zastanawiając się nad przemyśleniami z praktycznie bezsennej nocy. Po kilkunastu minutach wstał, obmył się w balii, wziął z półki suszoną kiełbasę i odkroił pajdę chleba, zaczął jeść beznamiętnie patrząc się w puste krzesło po drugiej stronie stołu. Po kilku minutach usłyszał pukanie, wstał od stołu z westchnieniem. Zajrzał przez wziernik i otworzył drzwi.
- Cześć Mord.
- Aktualnie Fargerg Poritkonstoligarton, zmieniłem imię.
- Tamtego się ledwo co nauczyłem a Ty masz już nowe? Dłuższe?
- Taka praca.
Fargerg Poritkonstoligarton wszedł do mieszkania, ominął Erra i siadł za stołem
- Mam dla Ciebie kilka informacji – powiedział wesoło dobierając się do śniadania Erra, ten się tym nie przejął zbytnio i tak nie miał apetytu. – za sześć dni będziesz miał okazje dorwać synalka hrabiego niejakiego Farsona Gottwerda. Za tydzień jeden z mniejszych panków urządza turniej w swojej wiosce. – mówiąc to człowiek wyjął mapę – o w tej mieścinie, wiem że Forson i jego brat Mering nie odpuszczają takiej sytuacji, na pewno się zjawią. Ich zamki znajdują się niedaleko Oren, więc będą jechać o tą drogą, i tutaj ich capniemy. Dam Ci znać dokładnie kiedy możesz ich znaleźć.

Minął tydzień, Errdon w towarzystwie sześciu ludzi siedział w krzakach we wskazanym miejscu. Przysłuchiwał się ze znudzeniem ich prostackim dyskusją na temat kobiet i seksu. Nie mógł wyjść z podziwu jak mężczyzna potrafi zmyślać przed drugim na temat swoich osiągnięć seksualnych, podziwiał ich również za to że oni wyraźnie wieżą w to co mówią. Pokręcił znudzony głową gdy zobaczył dwóch mężczyzn na drodze w towarzystwie eskorty.
- Gotować się – mruknął, potrącił konia piętami i wyjechał spokojnie na trakt. Naprzeciw jemu od razu wyjechał jeden z eskortujących, podniósł dłoń do góry i krzyknął.
- Stój! Kto waść?
- Panowie Forson i Mering Gottwerdowie jak mniemam? – mówiąc to spojrzał na szlachciców, Forson w drogiej zdobionej pełnej płycie wsparł jedną dłoń na łęku siodła, drugą trzymał hełm, Mering ubrany był w koszulę i spodnie do podróży, nie miał na sobie żadnej zbroi, przyglądał mu się zaciekawiony.
- A kto pyta – zagadał służący.
- Dobrze mniemam – mruknął, poderwał trzymaną w dłoni laskę i krzyknął zaklęcie, strumień huraganu uderzył z impetem w sięgającego właśnie po miecz mężczyznę i rzucił wraz z wierzgającym koniem w krzaki, w tej samej chwili od strony lasu w eskortę posypały się strzały. Zarówno ubrany w koszulę jak i ten w zbroi wyszarpali miecze i ruszyli szarżą w stronę mrocznego. W między czasie eskorta właśnie kładła się godzona strzałami pomocników Errdona. Fargerg nie kłamał, łuczników przysłał mu najlepszych.
Mag wykrzyczał zaklęcie, kula mrocznej energii wystrzeliła mu z laski i pognała w stronę Meringa, który wrzasnął upiornie i spadł z wierzchowca, Err spojrzał na Forsona, wykrzyczał ponownie zaklęcie, strumień huraganu doleciało do niego i rozpłynął się niczym letni zefirek, Elf zaklął szpetnie, nie wziął pod uwagi magicznej biżuterii, skupił się ponownie, rycerz był tuż, tuż, wznosił miecz do cięcia gdy uderzyła w jego konia mroczna energia. Zwierze zakwiczało i szarpnęło się w agonii, Err trochę przestraszony popatrzył jak rycerz ze zdziwieniem przelatuje mu nad głową i rąbnął z hukiem o ziemie dwa – trzy metry dalej. Popatrzył na niego obracając się na koniu, rycerz leżał na ziemi, a noga była złamana w kolanie i przekrzywiona prawie pod kontem prostym. Forson wyjąć z bólu złapał się za kończynę jak by próbował ją ustawić w odpowiedniej pozycji.
Err zeskoczył z konia, spojrzał na przerażoną twarz swojego celu, zerknął kontem oka na leżący na ziemi miecz i metalowy, zdobiony hełm.
- Okup – wyjąkał – dostaniesz za mnie kupę pieniędzy elfie, będziesz bogaty. – Forson gdy to mówił ostatni członkowie jego eskorty padali pod mieczami i strzałami , dowodzący z grupą podszedł do elfa.
- Toć my załatwili co tu mieli my do zrobienia prze pana, a co z tym chłystkiem a?
- To już moja sprawa Piszczałka – Errdon stanął nad leżącym rycerzem obrócił laskę w rękach.
- Okuuuuuuuuup – wrzasnął Forson, w tej samej chwili dostał wieńczącą laskę czaszką w głowę, która rozbryzgnęła się jak arbuz pod ciosem młota kowalskiego.
- Szkoda trochę – powiedział nazwany Piszczałką – toć mądrze prawił o tym okupie.
- Zamknij się, posprzątajcie wszystko i na wóz – Errdon mówiąc to spojrzał na rozbryzgnięte kawałki mózgu swojej ofiary - Piszczałka?
- Aaha?
- Posprzątajcie dokładnie.
Errdon podszedł do drugiej ofiary, chciał sprawdzić czy nie będzie miał przyjemności go dobić, westchnął cicho zawiedziony gdy zobaczył co zostało z Meringa. Ten został trafiony prosto w twarz. Pęknięte od temperatury oczy wypłynęły a z pokrzywionej w agonalnym grymasie twarzy wyzierały upiornie przytopione zęby. Err skrzywił się widząc mocno zwęglaną skórę na głowie i torsie, obrócił się i odszedł nie mogąc znieść zapachu spalenizny.

Zwłoki i pozbierane szczątki zostały zapakowane na wóz, grupa wraz ze swoim transportem jechała kilka kilometrów drogą, chcieli się upewnić że ich ślady znikną wśród setek innych na trakcie. W końcu skręcili w stronę lasu, postawili wóz na krawędzi kompletnie zarośniętego mchem i wodorostami stawu, pomocnicy Erra zaczęli okładać starannie wóz drewnem i suchymi gałęziami. Po jakiejś godzinie gotowy był sporych rozmiarów stos.
- Siadajcie panowie, napijemy się – mężczyźni ochoczo przystali na propozycję, siedli przy ognisku elf rozdał kubki i wyjął z plecaka sporych rozmiarów bukłak z bimbrem, zaczął polewać. Wypili pierwszą porcje.
- Rozliczymy się – mówiąc to podał spory mieszek Piszczałce – macie tam premie, jestem z was zadowolony, na pewno nie ostatni raz współpracowaliśmy.
- Ohhohoohooo – zaśmiał się Piszczałka warząc w ręce mieszek z wyraźnie zadowoloną mina. – Pan dobrze płaci, a myśmy tu z kamratami obradowali że każdy elf to kiep i skąpiec a tu patrzta kamraci jak szczodrze. Ha. Kłamali widać że nieludzie to sku*&^%yny.
- Wypijmy więc za to – powiedział mroczny
Po dwóch godzinach gdy kolejny bukłak był opróżniany Err zaczął się przyglądać swoim towarzyszom, polał im kolejną porcje bimbru i kolejny raz ukradkiem wylał zawartość kubka za siebie, a jego towarzysze już mocno pijanie wypili.
Errdon spojrzał na bukłak z winem i wymruczał zaklęcie.
- Idę się wysikać - powiedział do niczego nie podejrzewającej grupy, wypijcie zdrowie za mój szybki powrót – grupa radośnie przyjęła propozycję. Errdon wrócił po kilku minutach gdy przy ognisku zrobiło się cicho. Podszedł do leżących na ziemi zwłok, kopnął jednego by sprawdzić czy nie żyje. W tym momencie leżący obok Piszczałka chwycił go za kostkę.
- T..ttt.t.t..tttttyyy pieprzony elfie – wymamrotał stękając z bólu – potrułeś nas – Errdon westchnął odrobinę zawiedziony, najwyraźniej przecenił swoją wiedze na temat zaklęć trujących, klęknął obok Piszczałki i zmiażdżył mocnym pchnięciem krtań.
Patrzył beznamiętnie jak Piszczałka szarpie nogami po ziemi dusząc się, gdy wszelki ruch na polanie ustał Err odebrał dopiero co wręczoną zapłatę. Zrzucił z wozu drewno i powoli poukładał potrutych pomocników. Potem na nowo położył na wszystko drewno i gałęzie, oblał wszystko solidnie oliwą i wymruczał zaklęcie. Wóz z cichym huknięciem stanął w ogniu, po kilkunastu sekundach wóz płonął pochłaniany przez ryczący ogień.
Errdon usiadł przy ognisku i patrzył bez emocji na wóz, wyjął z plecaka małą buteleczkę i pociągnął z niej łyk.
Po około godzinie z wozu zostały dymiące zgliszcza i popiół, Errdon podszedł i rozgarnął zgliszcza drzewcem swojej laski, spojrzał na spalone kości, trącał okopconą płytę zbroi Forsona. Cofnął się o kilka kroków, skoncentrował i wypowiedział zaklęcie. Potężny strumień wiatru wystrzelił z laski i zmiótł wszystko w stronę stawu. Kości, zbroja niedopalone większe części drzewa wpadły z pluskiem do wody i opadły na zamulone dno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Errdon




Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:09, 08 Kwi 2007    Temat postu:

Dzięki uprzejmości Yoricci mam możliwośc sprezentować swoją rodzinę:

Moja żona i córeczka Gaya



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Klan FortunaeFilii Strona Główna -> Wspomnienia / Członkowie Bractwa FortunaeFilii Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin