Forum Klan FortunaeFilii
Los nam sprzyja!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opisy i Historie naszych braci i sióstr.

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Klan FortunaeFilii Strona Główna -> Wspomnienia / Członkowie Bractwa FortunaeFilii
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kazamar
Majstersztyk



Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Góry Elmor

PostWysłany: Pią 16:35, 16 Cze 2006    Temat postu: Opisy i Historie naszych braci i sióstr.

Pewnego dnia nieopodal gór Elmor w wiosce zwanej „Wioską Krasnoludów” pewien Kowal spędzał swój cenny czas w Kuźni, był to późny ciemny wieczór, księżyc świecił swoją pełnią. Gdy nagle do pracowni kowala zaczęły dochodzić głosy z dziedzińca wioski… słychać było śmiech, hulanki i okrzyki. Kowal ten rzucił rozgrzany kawałek żelaza… złapał w dłonie swój cenny młot i wybiegł z pracowni, szybko pobiegł w stronę dziedzińca. Świętujące tam krasnoludy oznajmiły mu jednoznacznie <z tego cóż opowiadał mi mój ojciec zapamiętałem iż były to takie słowa> „Mości Kowalu… cołe dnie siedzisz w tyj swojej kuźni… pochłoninty pracą i zadumany rządza piniądza… a tu właśnie Syn Ci się narodził ! Tak… Tak… Dobrze słyszysz mosz Syna !”. Kowal szybko pobiegł do swej chaty, a w niej tuz przy kominku ujrzał swą lubą trzymająca w dłoniach małego benkarta. Którego później sam kowal nazwał: Kazamar.

Gdy już trochę podrosłem… nadszedł dzień w którym matka zabrała mnie pierwszy raz do Kuźni mego ojca, stanąłem tuż u progu wejścia… rozejrzawszy się po mieszczeniu pełnym przepięknych mieczy, toporów, zbroji i tarcz… ujrzałem piękny młot, zdecydowanym i bystrym krokiem podbiegłem do niego i chwyciłem go w swe małe grube ręce… wtedy na twarzy mego ojca pojawił się uśmiech, poczym wybuchł on śmiechem i rzekł słowa: „Ohohohoh mój Kazamarze kochony hohohoh widze iż przywloszczyleś se mój story młot…. Hohoh już widoć od młodych lat iż pójdziesz w ślody swego ojca” Patrzył on wtedy na mnie ze zdumieniem, widziałem ten jego błysk w oku, był tak bardzo szczęśliwy.
Pewnego zimowego i ponurego wieczoru do kuźni mego ojca przybyło dwóch wędrowców… zakutych w złote zbroje na ogromnych smokach zwanych Stryderami. Złożyli oni na ręce mego ojca miecz… miecz tak piękny którego nie widział przez całe swe długie życie… lecz niestety miecz był zniszczony… miał wystrzępione ostrze i był złamany w połowie. Słowa wędrowców były proste „Mości kowalu… proszę napraw nam tą oręż a dostaniesz sakiewkę pełną złotych Aden” ojciec przyglądając się broni z podziwem z dużym wahaniem, ale zgodził się pomóc wędrowcom. Rycerze wychodząc z pracowni… zatrzymali się w progu, jeden z nich ściągnoł kaptur tak iż było widać jego twarz i rzekł wtedy słowa „Ale…. Uważaj na niego jest to cenna broń są ludzie którzy gotowi zabić za ten kawałek złotej stali” Ojciec nie zważał na to bo w jego głowie mieniła się rządza sakiewki pełnej Aden którą otrzyma jako wynagrodzenie.
Minęło kilka dni… gdy pewnego ranka… mnie i matkę obudził głośny stukot w drzwi… matka podejrzewała iż coś się wydarzyło… ojciec nie wrócił na noc. Z przerażeniem w oczach i z bladą twarzą zbliżyła się do drzwi i powolnym gestem ręki złapała z klamkę…. Wtedy ujrzała kupca… przerażonego który krzyczał „Tammm….yyy…tammmm… w kuźni… pani mąż…. Yyyyy ….on…. on nie żyje.” Wtedy matka wybiegła z Izby w stronę Kuźni. Tam już od progu widać było wielka plamę krwi… a tuż pod piecem leżał mój ojciec z sztyletem wbitym w serce, od razu pomyślałem, że głównym powodem iż zamordowano mego ojca była rządza posiadania tajemniczego miecza…. został on skradziony. Właśnie wtedy poprzysięgłem sobie, że pójdę w ślady ojca iż zostanę Kowalem tak jak on i jeśli mi się uda to znajdę jego morderców. Zginoł on przez swoją pasję, przez to co w życiu kochał najbardziej i w całości się temu oddawał, postanowiłem, że historia mej rodziny na tym się nie zakończy. Ja będę ją ciągnął dalej….
Następnego dnia jako jeszcze młody Krasnal opuściłem swą wioskę w poszukiwaniu nauki sztuki rzemiosła z nadzieją iż będę kiedyś tak dobry jak mój ojciec i pomszczę jego śmierć… owe nauki pobieram do dziś…..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Modok




Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ogien Paagrio

PostWysłany: Nie 19:34, 23 Lip 2006    Temat postu:

<przeczytal z uwaga co naskrobal Kazamar i po namysle wziol niezdarnie do lapy pioro i zamoczyl koncowke w atramencie. Myslal przez chwile jeszcze nim zaczol pisac>
Modok historia zaczynac sie od tego wydarzenia... co dziac sie wczesniej nie byc istotne...

<Do karczmy wkroczył lekko przygarbiony ork. Miał na sobie pancerz z, Mirthilu lecz w miejscu gdzie powinno znajdować się godło ziała tylko pustka. Strażnik od razu ruszył w jego stronę chcąc wyrzucić przybłędę, lecz ork podniósł łapę, w której coś trzymał. Mimo półmroku panującego w izbie strażnik dojrzał, co to była za rzecz - pas nowicjusza Bractwa Equinoxe. Zbrojny nie mając wyboru przepuścił dalej Uruka lecz wciąż bacznie mu się przyglądał. Ork przeszedł koło pustych krzeseł… krzeseł, które zajmowali niegdyś najwspanialsi wędrowcy kroczący ścieżkami Aden. Za każdym krokiem Uruk kroczył wolniej i coraz bardziej się zgrabiał. Chociaż w sile wieku poruszał się jak starzec, co jakiś czas potykając się o różne rzeczy. Gdy dotarł wreszcie na środek izby podniósł wzrok na zebranych.>
- Tak niewielu… – pomyślał patrząc po kolei głęboko w ich oczy – Modok Witać! – rzucił szybko szczerząc kły – Modok zjawić się w karczma bo Modok musieć się niestety pożegnać… - lekki pomruk przeszedł po sali a Uruk zwiesił wzrok nad podłogę. Przez chwile drżał jakby w środku niego toczyła się walka, lecz po chwili znów podniósł wzrok na zebranych – Modok przepraszać, ale Modok nie mieć już siła… Modok nie potrafić żyć przez cały czas nadzieja... Modok żyć przeszłość… Modok żyć przeszłość, jaka usłyszeć od Paladyn Amberion – w małych oczach Orka zamigotały łzy – Modok starać się… Modok próbować… ale Modok już nie potrafić dłużej – znowu opuścił wzrok na podłogę i zadrżał ponownie. Przez chwile tak stał patrząc niewidzącym wzrokiem, lecz po chwili ponownie go podniósł na zebranych – Modok przepraszać, jeśli Modok zawieść Jastrzębie… Modok przepraszać tych, którzy wierzyc w Modok… Modok żałować że Modok zawieść ich, ale Modok nie mieć już siła… - opuścił wzrok i ruszył w stronę Hradlla. Gdy dotarł do Orczego Szamana spojrzał mu w oczy i rzekł – Modok dziękować za pomoc jaka zawsze Modok moc znaleźć w Wielki Szaman Hradll! –przyłożył łapę do miejsce gdzie pod twarda stalą i skórą było jego serce – Modok nigdy nie zapomnieć – opuścił łapę i powędrował po izbie do Paladyn Tahoravira. Gdy dotarł, rzekł – Modok dziękować Wielki Paladyn Tahoravir za rozmowy które prowadzić z Modok. Modok wiele się z nich nauczyc – wyszczerzył kły, kładąc łapę na ponownie na miejscu gdzie jest jego serce – Modok nigdy nie zapomnieć – opuścił łapę i ponownie ruszył po izbie w kierunku Paladyn Tiara. Spojrzał głęboko w oczy człowieka mówiąc – Modok dziękować Wielki Paladyn Tiar za to że zawsze gdy być dawać Modok nadzieja ze będzie lepiej – wyszczerzył smutno kły kładąc łapę w miejscu gdzie biło jego serce – Modok nigdy nie zapomnieć – opuścił łapę i ruszył w stronę miejsca gdzie zasiadywała Duchowna Celphie. Gdy dotarł, spojrzał Jej w oczy głęboko w oczy i przyjacielsko wyszczerzył kły – Modok dziękować Wielka Duchowna Celphie za zaufanie i przyjaźń od samego początku gdy Modok być jeszcze młody Uruk – jedna łapą poklepał delikatnie bark kobiety a druga położył na swoim sercu – Modok nigdy nie zapomnieć – ostatni raz wyszczerzył przyjacielsko kły i ruszył w stronę miejsca które zajmował Prorok. Gdy dotarł spojrzał głęboko w oczy człowieka i poczuł ukłucie bólu. Stał tak dopóki zdziwiony Prorok nie mrugnął. Uruk od razu rzekł – Modok dziękować Wielki Wódź Entreo za wszystko, co zrobić dla Modok. Modok… Modok przepraszać… - Ork zakołysał się, lecz Prorok nie drgnął nawet jakby w ogóle nie obawiał się ze Uruk może się przewrócić i nieumyślnie Go zabić. Modok odzyskał po chwili panowanie nad sobą i rzekł kładąc łapę na swoim sercu – Modok nigdy nie zapomnieć – wyszczerzył smutno kły i druga łapa złożył na kolanach Proroka pas. Entreo skinieniem głowy podziękował a Modok z powrotem powędrował na środek izby. Gdy dotarł ostatni raz zwrócił się do zebranych – Modok raz jeszcze dziękować za wszystko… Modok nigdy nie zapomnieć a wszystkie Jastrzębie na zawsze być Modok Przyjaciele – skłonił się każdemu z osobna i opuścił izbę kierując się do kuźni by pożegnać zapracowanego Kowala Sibble a po drodze pożegnać Elfickiego Pieśniarza Klingi Eltara…


Pozdrawiac
Uruk Swiatowiec
Modok


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Klan FortunaeFilii Strona Główna -> Wspomnienia / Członkowie Bractwa FortunaeFilii Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin